Tytuł: Powiedzieli, żebym
przyszła sama. Za linią Dżihadu
Autor: Souad Mekhennet
Przekład: Mariusz Gądek
Wydawnictwo: Wydawnictwo Poznańskie
Ilość stron: 582
„ „Dlaczego oni tak bardzo nas
nienawidzą?” To pytanie, które przez wszystkie te lata gnało mnie po świecie,
wciąż dźwięczało mi w uszach. Od 11 września jeździłam od kraju do kraju,
szukając na nie odpowiedzi, licząc na to, że wiedza i zrozumienie sprawią, że
ludzie zrobią wszystko, co w ich mocy, żeby zapobiec dalszej nienawiści i
rozlewowi krwi. Jednak część ludzi w krajach Zachodu nie dostrzegała zagrożeń,
jakie wiązały się z wyznaczaniem standardów dla innych rejonów świata. Zupełnie
jakby tylko ich sposób rozumowania był jedynie możliwy i słuszny. Z takiego
samego założenia wychodziło ISIS”.
Souad
Mekhennet jest córką Aydanur (pochodzącej z Turcji) i Boujema (z pochodzenia
Marokańczyk). Jej rodzice przyjechali do Niemiec Zachodnich na początku lat
siedemdziesiątych. Poznali się w Niemczech, ciężko pracowali na utrzymanie
swojej rodziny. Chociaż nie byli wykształceni, chcieli, aby ich dzieci miały
lepiej od nich. Souad już od dzieciństwa spotykała się z wyobcowaniem i
wykluczeniem związanym z jej pochodzeniem. Ciężką pracą, zdobyciem
wyksztalcenia chciała pokazać, że jest pełnoprawną obywatelką Niemiec i należy
się z nią liczyć. Jej marzeniem było zostanie dziennikarką. Marzenie to
spełniła, chociaż droga była trudna i kręta. Souad jest korespondentką
„Washington Post”, zajmuje się tematyką bezpieczeństwa narodowego. Wcześniej
pisała dla „New York Timesa” i innych mediów.
W książce „Powiedzieli,
żebym przyszła sama” Souad opisała nie tylko swoje doświadczenia życiowe
związane z jej pochodzeniem, ale również dziennikarstwo od kuchni. Pisała
głównie o terroryzmie, co wiązało się z licznymi podróżami na tereny objęte
wojnami. Nie zawsze było bezpiecznie i przyjemnie. Była świadkiem podłożenia
bomby pod hotel, w którym mieszkali dziennikarze, została też aresztowana i
przetrzymywana w więzieniu. Souad dzięki swojemu pochodzeniu i posługiwaniu się
językiem arabskim mogła dotrzeć w najciemniejsze zakamarki dżihadu i spotkać
ludzi, którzy stali za zamachami czy też zajmowali się rekrutowaniem nowych
członków do organizacji terrorystycznych. Jako dziennikarka starała się być
zawsze obiektywna i rzetelna, budziła zaufanie dzięki swojej szczerości i chęci
poznania opinii drugiej strony. Dzięki niej możemy poznać nie tylko to co
siedzi w głowie osób zlecających ataki terrorystyczne, ale także u kobiet,
które chcą wyjść za mąż za członka grupy ISIS i u nastolatków, którzy
wybierają się w podróż do Syrii po to by
przyłączyć się do organizacji.
„Powiedzieli, żebym
przyszła sama” to nie tylko historia samej Souad i jej kariery dziennikarskiej.
To również reportaż o osobach, które w imię religii mordują innych ludzi i chcą
aby cały świat uznał ich religie za jedyną słuszną. Autorka pokazuje nie tylko
tok rozumowania ludzi będących w ugrupowaniach dżihadystycznych, ale również
obywateli Niemiec czy Ameryki. Każda ze stron jest przekonana o słuszności
swojego postepowania i nie zamierza wysłuchać drugiej strony aby wspólnie
znaleźć rozwiązanie. Każdy z ludzi wybiera swoją drogę życiową. Jedni
muzułmanie stają się bojownikami, inni, tak jak autorka książki, poprzez ciężką
praca chcą pokazać, że też potrafią osiągnąć sukces i to, że słowem też można
walczyć. Chociaż wiele razy miała trudności ze zdobyciem informacji czy
dojściem do prawdy nie poddawała się. Zawsze była w centrum wydarzeń.
Bardzo ciekawy jest
fragment gdzie autorka wraz z innym dziennikarzem udają się na dworzec w
Berlinie, aby porozmawiać z uchodźcami. Okazuje się, że wielu z nich wcale nie
uciekło przed wojną, po prostu nadarzyła się okazja przekroczenia granicy. Inni
są z rożnych organizacji bojowych, jeszcze inni przybyli licząc na świadczenia
socjalne – nawet wypowiadają się, że nie będą wykonywać prac podrzędnych. Czy
to są prawdziwi uchodźcy?
„Powiedzieli, żebym
przyszła sama” pokazuje siłę kobiety, która chce udowodnić coś sobie i światu.
Pchana odwagą, determinacją, ale również szczęściem, poznaje świat zamknięty
przed wieloma osobami. Dzięki czemu możemy dowiedzieć się więcej o tym co
dzieje się w Iraku, Serbii. Zdradzę, że autorka, chociaż zna tyle osób
związanych z dżihadem, sama zostaje pośrednio ofiara ataku terroryzmu.
„Powiedzieli, żebym
przyszła sama” to ujmujący, emocjonalny reportaż, który pozwala się przenieść
do świata, który jest nam odległy i znamy go tylko z informacji przekazywanych
w wiadomościach. Możemy poznać, chociaż częściowo, zdanie drugiej strony.
Chociaż książka ma sporo stron, starczą dwa wieczory na jej przeczytanie, tak
mocno jest wciągająca.
Moja ocena 8/10.
Comments
Post a Comment