Warszawskie
Targi Książki w tym roku odbywały się od 17 maja do 20 maja na Stadionie
Narodowym. Pierwszy raz brałam w nich udział, dlatego nie mogę porównywać tej
edycji do tych z lat poprzednich. Jednak postanowiłam podzielić się kilkoma
spostrzeżeniami.
Na
Targi wybrałam się 18 maja (piątek), stwierdziłam, że może w ten dzień będzie
mniej ludzi, niż w sobotę czy niedzielę. Oznaczenie wykonano w ten sposób, że
wszystko było przejrzyste (gdzie wejść, parkować, dużo ludzi, którzy chętnie
pomagali, gdy cokolwiek wydawało się niejasne).
W
zeszłym roku byłam na Łódzkich Targach Książki, dlatego mimo wszystko myślałam,
że te Warszawskie mogą wyglądać podobnie, czyli miał być szał, a tu
rozczarowanie. Nic bardziej mylnego. Łódzkie Targi to chyba mały ułamek tych
Warszawskich. co do wielkości, organizacji i, przede wszystkim, jakości.
Przed
wybraniem się na to wydarzenie miałam upatrzone stoiska wydawnictw, które
chciałam "odwiedzić". Odnalezienie ich nie było trudne. Targi
umieszczone są na koronie stadionu, więc idzie się dookoła – ciężko cokolwiek
przegapić. Inne stoiska (wydawnictwa naukowe uczelni, komiksy itp.) znajdowały
się jeszcze w okolicach wejścia. Głównymi wydawnictwami, których wystawy
chciałam zobaczyć były: wydawnictwo Czarne, Czarna Owca i Znak. Tutaj spotkała
mnie dosyć niemiła niespodzianka, a może
tylko ja błędnie odniosłam takie wrażenie. Gdzieś z tyłu głowy miałam
przekonanie, że na targach można kupić książki, nie mówię, że dużo taniej, ale jednak
ciut taniej. Dodatkowo całą masa e-maili z wszystkich księgarni, w których
robię zakupy jakoś utwierdziła mnie w tym przekonaniu. Jednak w przypadku
wydawnictwa Znak i Czarnego się to nie sprawdziło, lekkie moje rozczarowanie.
Książki były nawet droższe niż na stronie internetowej wydawnictwa, na przykład
"Herberta" (wydawnictwa Znak) na innym stoisku można było kupić
taniej niż u „źródła”. Natomiast na stoisku wydawnictwa Czarna Owca moje serce
było uradowane - książki, na które dawno polowałam "Rosja", "Nowy Jork",
'Londyn" zakupiłam z rabatem 50%, zatem dwie w cenie jednej. Nie
zapomnijmy przy tym o " pysznych krówkach".
Poza
tym większość stoisk kusiła niewielkimi rabatami, dodatkowymi bonusami. Bardzo
podobało mi się, że na Tragach znalazło się dużo stoisk z literaturą dziecięcą,
gdzie można było wybierać i przebierać w książkach (dzięki temu kolekcja u
mojego syna też wzrosła wydawnictwo Olesiejuk).
W
tym dniu ludzi nie było faktycznie zbyt dużo (może popołudniu było więcej),
jednak wycieczki szkolne i przedszkolne robiły przyjemny tłok dużego wydarzenia.
Wydaje mi się to bardzo pozytywnym przedsięwzięciem, takie swoiste promowanie
czytania u dzieci, które przecież
podobno zanika.
Moją uwagę
przykuły stoiska z komiksami, gdzie można było się poczuć dokładnie jak w
serialu "The Big Bang Theory", gdzie bohaterowie z wielkim
entuzjazmem przeszukiwali kosze, kartony pełne komiksów w sklepie jednego z
serialowych bohaterów. W pozostałe dni nie udało mi się być na Targach, ani
spotkać z żadnym z autorów, niestety.
Może za rok uda się być na całych Warszawskich Targach Książki.
Podsumowując
warto wybrać się na takie wydarzenie, zobaczyć co proponują wydawnictwa, poczuć
ten specyficzny klimat, który panuje wśród osób pasjonujących się czytaniem.
Comments
Post a Comment