Tytuł: Co się stało w Jonestown? Sekta Jima Jonesa i największe zbiorowe samobójstwo
Autor: Jeff Guinn
Przekład: Katarzyna Bażyńska-Chojnacka
Wydawnictwo: Wydawnictwo Poznańskie
Ilość stron: 694
„ Nikt nie tracił czasu na odpoczynek ani nie zastanawiał się nad sprzecznościami. Jones, obserwując z satysfakcją to, co stało się dosłownie jego królestwem, powiedział kiedyś do Terri Buford:” Dopilnuj, żeby byli bardzo biedni i bardzo zmęczeni, a oni nigdy nie odejdą”. Oto jak doskonale rozumiał swój lud.”
Przyznam się, że jakoś wcześniej nie słyszałam o Świątyni Ludu ani zbiorowym samobójstwie członków tej sekty. Dlatego postanowiłam przeczytać reportaż Jeffa Guinn „Co się stało w Jonestown?”. Książka poświęcona jest sekcie Świątyni Ludu, jak również jej przywódcy Jonesonowi. Autor w bardzo dokładny sposób przedstawia nam osobę, która odpowiedzialna jest za utworzenie sekty, rozkręcenie całego „interesu” i zachęcenie członków sekty do popełnienia samobójstwa. Jima poznajemy od najmłodszych lat, dowiadujemy się z jakiej rodziny pochodził, jakimi wartościami kierował się w życiu, jak na przestrzeni lat zmieniały się jego poglądy i hierarchia wartości. Im wyższą zdobywał władzę nad ludźmi, tym bardziej jego kręgosłup moralny zaczynał upadać. Na początku małżeństwo, wierność, rodzina były dla niego czymś wyjątkowym, na czym zbudował fundamenty swojej Świątyni, jednak z czasem odszedł od tego. Miał liczne kochanki i kochanków, wcale nie próbował się z tym ukryć. Jedyna stałą wartością w jego życiu była walka z rasizmem. Zawsze dążył do równości ras. Autor na licznych stronach książki pokazuje cały mechanizm funkcjonowania sekty. Trudno uwierzyć, że działa ona jak maszyna z wieloma trybikami, które muszą działać wspólnie aby wszystko prawidłowo funkcjonowało. Jones nie tylko był przywódcą duchowym, ale był też bardzo dobrym strategiem. Otaczał się zaufanymi ludźmi, którzy byli skłonni zrobić dla niego wiele, na przykład oszukiwać, naginać prawo, a nawet grozić innym śmiercią. Świątynia Ludu swoją działalność zaczynała jako niewielkie zgromadzenie, które walczyło z rasizmem, pomagało biednym i wspierało swoich członków. Z czasem jednak Jones chciał coraz więcej i więcej. Chciał kontrolować każdy aspekt życia członków sekty. Można powiedzieć, że w dużej mierze udawało mu się to. Znalazł takich sympatyków, którzy nie widzieli w tym nic złego, nie doszukiwali się drugiego dna w poczynaniach przywódcy. A ten, jak się dowiadujemy, uzależnił się od leków, prowadził podwójne życie, mieszkał lepiej niż pozostali członkowie sekty. Wiara w Jima była ogromna, świadczy o tym fakt, że wielu wiernych postanowiło się z nim przenieść do Jonestown. Nic nie trwa wiecznie. Przywódca zaczął mieć problemy z prawem i grono przeciwników zaczęło się poszerzać. Przeciwnicy za wszelką cenę chcieli odzyskać swoich bliskich, którzy pozostawali w sekcie. Jones, również pod wpływem uzależnienia od leków, zaczął mieć wizje które odbijały się na decyzjach, które podejmował. Wiele rzeczy złożyło się na czyn który popełnili członkowie sekty Świątynii Ludu. Zbiorowo popełnili samobójstwo, łącznie 918 osób, dzieci i dorośli. Niektórym udało się uratować, ale byli to nieliczni.
„Co się stało w Jonestown?” to bardzo dobry reportaż, pokazujący jak jeden człowiek może omamić rzeszę ludzi, którzy są w stanie zrobić dla niego wszystko, dosłownie wszystko. Książka liczy prawie 700 stron, na których autor rzetelnie wyjaśnia mechanizm działania sekty i Jima Jonesa. Jakoś w głowie się nie mieści, że są ludzie, którzy potrafią spowodować, że inni idą za nimi w ciemno i przestają samodzielnie myśleć. Uważają tą osobę za Boga. Nie znajdziemy osądu Jonesa w książce, może i słusznie, gdyż każda osoba, która dołączała do sekty miała swój rozum i w każdym momencie mogła się z tego wycofać. Jones nie został również nazwany mordercą ani zabójcą. Czy słusznie? Tego nie wiem, gdyż osoby, które nie chciały popełnić samobójstwa zostały do tego zmuszone. Moim zdaniem autor za mało miejsca poświęcił na samo życie w wiosce Jonestown, potraktował tę stronę historii trochę po macoszemu. Za mało jest, według mnie, wypowiedzi członków sekty, którzy z niej odeszli czy też uratowali się. Autor w dużej mierze skupił się na samym Jimie i jego dążeniu do utworzenia wymarzonego zgromadzenia. Trudno uwierzyć, że to działo się naprawdę.
Moja ocena 8/10.
Za egzemplarz dziękuje Wydawnictwu Poznańskie.
Comments
Post a Comment