Tytuł: Uwolniona
Autor: Tara Westover
Przełożyła: Barbara Szelewa
Wydawnictwo: Czarna Owca
Ilość stron: 447
„Mam tylko siedem lat, ale
rozumiem, że właśnie to najbardziej odróżnia moją rodzinę od innych: nie
chodzimy do szkoły. Tato martwi się, że rząd zmusi nas do tego, ale to
niemożliwe, bo po prostu nie wie o naszym istnieniu. Czworo z siedmiorga dzieci
moich rodziców nie ma aktów urodzenia. Nie ma o nas żadnych informacji
medycznych, bo urodziliśmy się w domu i nigdy nie mieliśmy do czynienia z lekarzem
ani pielęgniarką”.
Tara Westover urodziła
się w 1986 roku w górach Idaho. W 2008 roku zdobyła dyplom licencjacki na
Birgham Young University, a w 2009 roku tytuł magistra w Trinity College w Cambridge.
W 2014 otrzymała stopień doktora w dziedzinie historii. „Uwolniona” to wstrząsająca autobiografia
Tary Westover. Czytając książkę i notatkę o autorce trudno nie mieć wrażenia,
że są to dwie różne osoby, przynajmniej na początku.
Autorka, jak wcześniej
napisałam urodziła się w górach Idaho. Miała pięciu braci i siostrę. Ojciec był
fanatykiem religijnym, pracował wraz z dziećmi na złomowisku i przygotowywał
się na nadejście końca świata. Większość zarobionych pieniędzy przeznaczał na
zakup znacznej ilości żywności czy paliwo. Gromadził je w schronie. Tara wraz z
rodzeństwem nie chodziła do szkoły, edukacja odbywała się w domu. Polegała ona
na tym, że gdy była chwila wolnego, kto chciał mógł siadać z książką i czytać.
Matka Tary wydawała się całkowicie podporządkowana mężowi. Miała jednak swój
rozum, który wykorzystywała gdy jej to odpowiadało. Może o tym świadczyć
interes z olejkami eterycznymi który rozkręciła, czy chociażby wsparcie dzieci
w ciężkich chwilach.
„Następnego ranka matka
mieszała olejki w kuchni.
- Postanowiłam, ze nie
idę na BYU – oznajmiłam.
Podniosła wzrok i
utkwiła go w ścianie za moimi plecami, po czym wyszeptała:
- Nie mów tak. Nie chcę
tego słyszeć.
Nie rozumiałam.
Sądziłam, ze ucieszy ją to, iż poddałam się woli Boga. (..)
-
Ze wszystkich moich dzieci-powiedziała-myślałam, że to ty wypadniesz stąd jak
strzała. Nie spodziewałam się tego po Tylerze, to była dla mnie niespodzianka,
ale liczyłam na ciebie. Nie zostawaj tu. Wyjedź. Nie pozwól, by cokolwiek ci w
tym przeszkodziło.”
Tara
wraz z rodzeństwem pracowała na złomowisku od najmłodszych lat, nie chodzili do
szkoły, nie mieli znajomych, unikali lekarzy. Żyli w swoim małym świecie.
Dopiero gdy najstarsi bracia zaczęli prosić ojca o zgodę na edukację, w Tarze
też zaczęła kiełkować chęć zdobycia wykształcenia. Ale do realizacji tego celu
miała bardzo długą i wyboistą drogę.
Moim zdaniem, poprzez
swoją historię autorka chciała pokazać, jak edukacja potrafi odmienić całe
życie. Dzięki zapałowi i wytrwałości mogła wyrwać się z domu, zobaczyć inny
świat, doświadczyć nowych rzeczy oraz uwolnić się od nauk głoszonych przez ojca.
Chociaż z tym ostatnim było najtrudniej, gdyż cały czas gdzieś tam z tyłu głowy
słyszy głos ojca.
„Czułam, ze jestem głupia, ale
jeszcze bardziej, że śmieszna. Teraz, gdy widziałam innych uczniów, w równych
rządkach wchodzących do klasy, zajmujących miejsca i spokojnie rozwiązujących
zadania, jakby to była dobrze przećwiczona rutyna, moje myśli, że mogę znaleźć
wśród piętnastu procent najlepszych, wydały się absurdalne. To był ich świat.
Wskoczyłam w roboczy kombinezon i wróciłam do mojego.”
Za możliwość zdobycia
wykształcenia czasem płaci się wysoką cenę. Tak też było w przypadku autorki.
W książce poruszane są
nie tylko kwestie edukacji, ale również przemocy w rodzinie. Tara Westover
opisuje, jak traktował ją jeden z jej braci, jak stosował wobec niej przemoc
(bił ją, dusił, kopał), a ona chcą udawać, że wszystko jest w porządku,
wyobrażała sobie, że to zabawa. Rodzice udawali, że tego nie widzą lub wręcz,
że to ona jest temu winna. Autorka pokazuje nam
zupełnie inny świat. Trudno sobie wyobrazić, że ktoś może żyć w tak
destrukcyjnej rodzinie. Ojciec, który najprawdopodobniej ma chorobę
dwubiegunową, narzuca wszystkim swoje zdanie, nie znosi sprzeciwu. Jak ma dobre
dni to pozwoli na pewne ustępstwa, jak chociażby okres w którym Tara mogła
śpiewać w Kościele czy grać w teatrze. Matka, która robi to co każe mąż. Dzieci
powielające obraz, który widzą. Tara pokazuje, że istnieje możliwość ucieczki z
takiej rodziny. W tym przypadku były to książki i edukacja.
Nie wyobrażalny wydaje mi się fakt, że
taka destrukcyjna rodzina, potrafiła rozkręcić bardzo dobrze prosperujący
interes z olejkami eterycznymi. Oczywiście nikt nigdy nie zainteresował się tym
co tam się dzieje naprawdę.
„Uwolniona” to książka,
która pokazuje jak wiele zależy od nas samych, ile musimy mieć siły
wewnętrznej, żeby pokonać trudności napotykane na drodze.
„Nie wiedząc czegoś na pewno, nie
ustąpić tym, co twierdzą, że wiedzą – to był przywilej, na co sobie dotąd nie
pozwoliłam. Dotąd moje życie opowiadali mi inni ludzie. Ich głosy były silne,
dobitne, nieznoszące sprzeciwu. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że mój głos
może być równie mocny jak ich”.
Każda kolejna strona
książki otwiera coraz szerzej oczy, budzi przerażenie, że tak można żyć.
Autorka pokonała długą, wyboistą drogę do osiągnięcia sukcesu, co daje
nadzieję, że każdy jest w stanie pokonać największe przeszkody. Dziwi fakt, że
nikt się nie zainteresował tą rodziną, żyli w miasteczku, od czasu do czasu
spotykali się z innymi ludźmi. Gdzie byli ludzie i szeroko pojęte „służby”?
„Uwolniona” to książka,
którą powinien przeczytać każdy. Mogę przyłączyć się do stwierdzenia, że jest to
numer jedne w kategorii Autobiografia. Trudno ją odłożyć na półkę nie
dokończywszy. Z każdą kolejną stroną
coraz bardziej żyjemy życiem autorki, tak jak byśmy tam byli wraz z nią. W
magiczny wręcz sposób przenosimy się do jej świata. To coś niesamowitego.
Moja ocena 10/10
Comments
Post a Comment