"Sakrament obłudy. Wspomnienia z seminarium" Robert Samborski


Tytuł: Sakrament obłudy. Wspomnienia z seminarium

Autor:  Robert Samborski

Wydawnictwo: Krytyka polityczna

Ilość stron: 280


Wcześniej o podobnej tematyce czytałam "Kleryków" i "Don Stanislao". Każda z nich porusza trudny temat Kościoła, tego jak on funkcjonuje i jakie mroczne sekrety skrywa. "Sakrament obłudy" to książka napisana przez byłego kleryka, który nie został dopuszczony do święceń. Autor bardzo dokładnie opisuje każdy rok w seminarium. Opisuje jak się żyło, kto jakie miał uprawnienia i przywileje, jak wygląda hierarchia Kościoła. Obraz jaki został przedstawiony w książce nie napała optymizmem. Po raz kolejny przekonujemy się, że Kościół nastawiony jest na zdobywanie funduszy, seminarium chce kształcił kleryków, którzy nie są zbyt mądrzy, ale takimi lepiej się rządzi. Cały program studiów w seminarium nie jest zbyt ambitny, nie wiele się wymaga od przyszłych księży. Jeżeli kleryk pochodzi z parafii, która finansowa wspiera seminarium, to praktycznie przez cały okres pobytu w seminarium, nie ma o co się martwić. Ma z tego powodu przywileje, na jego wybryki zwierzchnicy przymykają oko. Jeżeli jakich młody człowiek przychodzi do seminarium z prawdziwym powołaniem, bardzo szybko zostaje sprowadzony na ziemię, przekonuje się, że ciężko być księdzem otwartym na ludzi a nie na fundusze. Oczywiście są wyjątki, którym udaje się przetrwać. Wszystkie reguły panujące w seminarium czy tez decyzję, które podejmują zwierzchnicy na przykład: kto może przyodziać sutannę a kto nie (bez podawania przyczyny) są po to, aby pokazać klerykom kto ma władzę i kto decyduje o ich losie. Wszystko to jest jakie jedna wielka machina. Na zewnątrz wszystko pięknie wygląda, ksiądz jest dla ludzi, ma nieść pomoc, jednak gdy wchodzimy do środka (dzięki autorowi) przekonujemy się, że nic nie jest takie na jakie wygląda. Występki kleryków, później księży są zamiatane pod dywan, im więcej pieniędzy tym lepiej. Wcale nie trzeba mieć wiedzy, aby coś osiągnąć w Kościele, tylko trzeba zdobywać odpowiednie fundusze do kasy kościelnej.

Chciałoby się wierzyć, że mentalność księży można jeszcze zmienić, ze przyjdzie nowe pokolenie i odmieni oblicze Kościoła. Jednak moim zdaniem jest to tylko mydlenie oczu, nic się nie zmieni, dopóki ludzie ślepo będą wierzyć w Kościół i księży. Moim zdaniem obecny Kościół ma niewiele wspólnego z wiarą. Wiele wody upłynie zanim coś się zmieni. Na razie obserwujemy tylko odpływ ludzi z Kościoła. A czy to jest dobra tendencja?

Moja ocena 8/10. Za egzemplarz dziękuje Wydawnictwu Krytyki Politycznej.

Comments