"Kraj nie dla wszystkich" Wiktoria Michałkiewicz


Tytuł: Kraj nie dla wszystkich. O szwedzkim nacjonalizmie
Autor: Wiktoria Michałkiewicz
Wydawnictwo: Wydawnictwo Poznańskie
Ilość stron:287

Wśród moich współpasażerów potomków wikingów jest raczej niewielu, a  w tłumie raz po raz czuję na sobie ciekawe spojrzenie, zupełnie nieszwedzkie – takie prosto w oczy. Mam wrażenie, że czasami badające, czy jestem jedna z nich, przybyszów, „Szwedów drugiej generacji”, a może i trzeciej – bo może zmyłką jest moje umiłowanie do szwedzkiej mody lub kolor skóry, chociaż mieszkają tu biali imigranci z krajów byłej Jugosławii i Polacy, oni też należą do wielokulturowego tygla, tak jak Irańczycy, Somalijczycy, Kurdowie, przybysze z Iraku, Afganistanu i Libanu.”

Autorka na początku książki zabiera nas w małą podróż metrem przez kolejne dzielnice Sztokholmu, której celem ma być „koniec świata – czyli miejsce gdzie nie dojeżdża prawie żaden Szwed.” W samym centrum Sztokholmu dzielnice są czyste, zadbane i każdej nocy czyszczone, żeby były wizytówką miasta. Dalej na przedmieściach Sztokholmu, jak i innych miast jest tak samo: sklepy, domy kultury, kawiarnie i piekarnie. Mają być samowystarczalne. Natomiast na końcu świata, gdzie dojeżdża autorka jest zupełnie inaczej. Nie ma prostoty, minimalizmu, jest wręcz odwrotnie. Tutaj mieszkają imigranci, Ci którzy, według Szwedów nie chcą pracować, siedzą na zasiłkach i głównie awanturują się. Wiktoria Michałkiewicz przez początek książki chce nam pokazać wielowarstwowość Szwecji. To co widzimy nie zawsze musi być prawdziwe. A to co się mówi nie zawsze musi podążać za prawdą.
Dużą część książki zajmuje powrót do przeszłości Szwecji. Poprzez przywoływanie konkretnych momentów historii autorka chce nam przybliżyć początki nacjonalizmu w Szwecji. Bardzo ciekawy jest fragment o ludzkich czaszkach, które służyły jako obiekt badawczy do określania rasy, jak również dalszych badaniach mających pomóc w określeniu idealnej rasy. Dowiadujemy się kilku faktów dotyczących II wojny światowej, współpracy Szwecji z Niemcami,  niechęci do brania udziału w wojnie i tego jak znaleźli na to sposób.

(..)narodziny nowego kraju pod hasłem „Domu Ludu”: ”Fundamentami domu są wspólnota i poczucie odpowiedzialności. W dobrym domu nie ma uprzywilejowanych i dyskryminowanych, nie ma faworytów i przybranych dzieci. Nikt nie patrzy na nikogo z góry, nie próbuje zyskać czegoś kosztem innych, silny nie uciska ani nie rabuje słabszego. W dobrym domu rządzi podobieństwo, troska i uczynność.”

Dom Ludu w 1928 miał być stworzony po to by Szwedom żyło się lepiej, żeby nie było podziałów i każdy miał tyle samo. Praca dla dobra ogółu i tym podobne. Patrząc na ówczesną sytuację mieszkańców Sztokholmu trudno im było w to uwierzyć, że powstaną domy, w których godnie będą mogli żyć i wychowywać dzieci. Brzmiało to wszystko jak mrzonka. Jednak budowa domów ruszyła pełną parą. Badania nad tym ile ma mieć metrów kuchnia, łazienka zajmowało sporo czasu. Wszystko musiało być dokładnie zmierzone i wyliczone. Domy Ludu stały się prawdziwe. Władza chciała stworzyć najlepszy kraj na świecie. A czy to się udało? Dlaczego jest tak wiele nienawiści w Szwedach? Czemu wszystko w tym kraju jest na pokaz? Na zewnątrz społeczeństwo otwarte, wewnątrz budzi się nacjonalizm.

„Kiedyś byliśmy najlepsi na świecie. Udało się nam stworzyć równouprawnienie i społeczeństwo, w którym różnice klasowe się zatarły – mówi Peter. – Ale reformy z lat siedemdziesiątych to był początek końca Domu Ludu.”

Autorka w „Kraju nie dla wszystkich” pokazuje nam od środka Szwecję z jej ciemnymi stronami. Pokazuje to co kryje się pod powierzchnią i jest głęboko skrywane. Chociaż, gdyby się zastanowić, czy na pewno poglądy i postawa Szwedów (przekonanie, że są lepsi od innych) ostatnimi czasy jest tak głęboko ukrywana? Poprzez powrót do przeszłości autorka próbuje wytłumaczyć dzisiejsze nastawienie Szwedów do imigrantów, krzywe spojrzenia, zaczepki, a nawet zamieszki. Wszystko ma gdzieś swój początek. Współczesne rozmowy autorki z przedstawicielami partii doskonale uzupełniają wszystkie wcześniej przedstawione fakty.
„Kraj nie dla wszystkich” jest reportażem, podobnie do „Pokazuchy” Stasi Budzisz, otwierającym przeciętnemu człowiekowi oczy na inny kraj, który znamy tylko z relacji lub z wakacji. Nic nie jest tak jak wygląda na pierwszy rzut oka. Każdy kraj, miasto, ma druga naturę, która jest znana tylko nielicznym. Nikt na co dzień nie zagłębia się w historie danego kraju, czy nastroje społeczeństwa. Dzięki takim książkom mamy szansę poszerzyć swoje horyzonty, dowiedzieć się czegoś więcej i coś zrozumieć. Moim zdaniem dużym plusem reportażu jest powrót do przeszłości, sięgnięcie do korzeni, co daje szerszy obraz na nacjonalizm Szwedów. Muszę przyznać, że czasem dłużyła mi się ta pozycja, głównie w momentach, w których dużo faktów nakładało się na siebie. Bardzo udane jest również połączenie tego wszystkiego w jedną całość. Momentami traciłam poczucie gdzie jest przeszłość a gdzie teraźniejszość - dobrze, że są daty. Według mnie mogłoby być trochę więcej teraźniejszości niż przeszłości.
Jeżeli ktoś lubi odkrywać drugie oblicza społeczeństw, to jest to odpowiednia książka.
Moja ocena 7/10.
Za egzemplarz dziękuje Wydawnictwu Poznańskiemu.

Comments