"Był sobie chłopczyk" Ewa Winnicka



Tytuł: Był sobie chłopczyk
Autor: Ewa Winnicka
Wydawnictwo: Czarne
Ilość stron: 203


Sprawą dwuletniego chłopca znalezionego w jeziorze w Cieszynie swego czasu żyła cała Polska. Dziś już wiemy, że tym bezimiennym chłopcem był Szymon z Będzina, którego śmierć była ukrywana przez lata. To właśnie o nim jest reportaż Ewy Winnickiej.
Każdy w okresie, w którym o sprawie było głośno, zadawał sobie pytania: Jak tak można? Co to za rodzice, którzy nie szukają dziecka? Jak trzeba być pozbawionym uczuć, żeby dopuścić się takiej zbrodni? Odpowiedzi na te pytania można próbować znaleźć w reportażu. Chociaż mam wrażenie że ile osób czyta tyle wniosków.         
W "Był sobie chłopczyk" autorka opisuje pracę policji, poszukiwania rodziców chłopca, w które włączyła się wspomniana służba i społeczeństwo, próbę ustalenia tożsamości poprzez ubrania chłopca, co wyglądało jak szukanie "igły w stogu siana". W najgorętszym okresie dla sprawy każdy z każdym współpracował, była sprawdzana każda najmniejsza wskazówka. Dzielnicowi chodzili od domu do domu, aby znaleźć brakującego dwulatka.  Taka współpraca trwała jednak tylko przez chwilę. Po głośnym pogrzebie chłopca wszyscy zajęli się innymi sprawami. Tylko kilku policjantów postawiło sobie za cel honoru rozwiązanie tej sprawy. Gdy policja próbowała rozwikłać zagadkę śmierci chłopca, jego rodzice próbowali żyć tak, jakby nic się nie stało. Beata i Jarek, którzy są odpowiedzialni za śmierć Szymona, wszystko zaplanowali, zarówno pozbycie się ciała, jak i dalsze życie, w którym udawali, że chłopiec żyje. Pobierali na niego fundusze z opieki społecznej, chłopiec miał nawet aktualne szczepienia. Dlatego wcześniej policja sprawdzając dwulatków nie mogła trafić na jego ślad. Rodzice stworzyli sprawnie funkcjonującą machinę, która miała zapewnić im bezpieczeństwo, a policji uniemożliwić odkrycie prawdy. Posługiwali się pozostałą rodziną (która nic o tym nie wiedziała), w celu realizacji swoich planów.  Wszystko szło zgodnie z planem, zbrodnia nie wyszła by na jaw, gdyby nie pewien donos...
Reportaż jest wstrząsający, ponieważ dotyczy dziecka, które poniosło śmierć z ręki rodziców, którzy powinni zapewnić mu bezpieczeństwo, po drugie pokazuje rodziców, którzy pozbawieni są wszelakich uczuć, są w stanie zrobić wszystko, aby oddalić od siebie zarzuty chociażby wykorzystując do tego celu swoje pozostałe dzieci. Autorka pokazuje brak zainteresowania społeczeństwa życiem innych ludzi, w szczególności dzieci. Każdy zajęty jest swoim "podwórkiem", dopiero jak wydarzy się tragedia każdy stwierdza, że widział, słyszał coś wcześniej, ale nie chciał mówić.
W " Był sobie chłopczyk" oprócz solidarności społeczeństwa w obliczu tragedii, współpracy służb, poruszony jest aspekt rodziców, którzy nie są przygotowani na rodzicielstwo. Nie radzą sobie w społeczeństwie, ale nie ma osób, które by im pomogły. Autorka wspomina o lukach systemowych, które powodują, że cały system nie funkcjonuje prawidłowo.
Śmierć dziecka jest olbrzymią tragedią. W tym przypadku śmierć Szymona opłakiwała cała Polska, oprócz, co najbardziej wstrząsające, jego rodziców. Jako mama nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak można wyrządzić taką krzywdę jakiemukolwiek dziecku, a potem przejść do porządku dziennego, jak gdyby nigdy nic. Nie próbowali mu udzielić pomocy, chociaż na izbę mieli minutę drogi. Brzmi banalnie ale po prostu nie mieści mi się to w głowie. Każdy rodzic chce jak najlepiej dla dziecka, dziecko to spełnienie marzeń, jednak w tym przypadku to się nie sprawdziło.

Comments